Tytuł: Rozkosze nocy
Autor: S. Kenyon
Wydawnictwo: MAG
Seria: Mroczny Łowca tom 1
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 432
Słuchajcie fani paranormali: wreszcie coś bez
wampirów! No, prawie. Ale technicznie nie są oni wampirami, więc się liczy. Oto
pierwsza część serii Mroczny łowca.
Brzmi mrocznie. Już mi się podoba.
Krótko o treści. Mroczni łowcy to wojownicy
Artemidy, których dusze łkały z cierpienia w trakcie śmierci, zaś łaskawa
bogini uczyniła ich nieśmiertelnymi i obdarzonymi paranormalnymi zdolnościami,
by zabijali zdeprawowanych potomków Apolla – Daimony. Daimony, by utrzymać się
przy życiu, wysysają krew i dusze z ludzi, za co Łowcy na nie polują. Łowcy nie
mają dusz. Jest to zabezpieczenie przed Daimonami (nie masz duszy, to on nie
może jej z ciebie wyssać). Jeśli tego zabezpieczenia by nie było… cóż,
wyobraźcie sobie zdeprawowanego mordercę, który może władać wszystkimi
żywiołami, używać telepatii i telekinezy, a w dodatku sam się leczyć. No
właśnie.
Sprawa tego konfliktu jest nieco bardziej
zagmatwana, ale żeby w pełni ją objaśnić musiałabym przepisać tu połowę
książki. Pozostańmy więc przy ogólnikach.
Rozkosze
nocy ukazują nam akcję od strony Kyriana, łowcy, starożytnego Greka i
generała. Budzi się on w ciemnej piwnicy przykuty kajdankami do pięknej
kobiety, Amandy. Zaś Desiderius (zły przeciwnik) pragnie go zabić. Daje mu
dzień na ukrycie się. Zabawa będzie wtedy fajniejsza. Kyrian nie ma wyjścia.
Nie chce narażać kobiety, więc przystępuje do zabawy.
Na szczęście dla niego Amanda nie jest zwykłą
dziewczyną. To czarodziejka, której moce jeszcze się nie skrystalizowały.
Kyrian musi ją ukryć, żeby móc spokojnie zając się Desideriusem. Nie jest to
jednak takie łatwe. Ten facet nie jest zwykłym Daimonem, posiada jakieś
paranormalne zdolności, podobnie jak łowcy. Kyrian sporo się nagłowi jak go
pokonać.
Tymczasem Amanda wcale nie ma zamiaru siedzieć
bezczynnie. Desiderius zagraża także jej rodzinie (ekscentrycznej, bo
ekscentrycznej, ale rodzinie). Pomaga Kyrianowi, a jej stała obecność rozbudza
w mężczyźnie uczucia, o których myślał, że już dawno je pogrzebał. Kiedy
ukochana żona zdradza ciebie i kraj, też byś chciał zapomnieć o miłości. Jest
to jednak bardzo silne uczucie i nie da się go powstrzymać siłą woli.
Amanda oprócz Desideriusa musi jeszcze pokonać
mur, który wzniósł wokół swojego serca Kyrian. Tysiące lat życia z uczuciem
zdrady nie wpływa dobrze na zakładanie nowego związku. By udowodnić mu swoją
miłość i pozyskać jego zaufanie będzie musiała zwrócić mu jego duszę, którą
przy przemianie w Łowcę zabrała Artemida. Jest jednak haczyk, zawsze jest. Żeby
to zrobić, będzie musiała go zabić.
Tak pokrótce rysuje się treść tej części. Natrafiłam
na tę książkę przypadkiem i nie miałam żadnych wcześniejszych założeń co do jej
treści. Wiedziałam tylko, że to romans. Muszę przyznać, że Rozkosze nocy miło mnie zaskoczyły.
Nie przepadam za wprowadzaniem mitologii do paranormali,
jednak tu wyszło to nadspodziewanie dobrze. Bogowie greccy oczywiście są na głównym
planie, ale przewijają się też bogowie rzymscy i nordyccy. Okazuje się również,
że świat nie jest zamieszkany tylko przez ludzi, ale też przez inne rasy. Jedne
koegzystują, inne niszczą. Jednak nic nie jest ani czarne ani białe. Autorka
świetnie pokazała odcienie szarości. Okazuje się, że ktoś kto wydawał się zły i
tak był opisywany, miał swoje powody by się takim stać. I też potrafi kochać
oraz wybaczać tak samo jak zabijać i nienawidzić. Tym samym bohaterowie,
całkowicie wywodzący się ze świata fantazji, wydają się niezwykle realistyczni.
W powieści nie zabrakło również gorących scen
erotycznych. I nie jest ich mało. Nie zakłócają jednak przebiegu akcji, a są
dość sprytnie w nią wplecione.
Przyznam też, że pewne elementy wydały mi się skądś
znajome. I zerknęłam na książki J.R. Ward, których jeszcze tu nie recenzowałam.
Niby fabuły inne, ale ogólny ich zarys jest w obu książkach bardzo podobny. Zauważyłam
też analogię przy głównych męskich postaciach w każdym tomie. Ich charaktery
ukształtowały się przez podobne przeżycia. Nawet jako bohaterowie kolejnych
tomów pojawiają się w podobnej kolejności. Sama idea Bractwa Czarnego Sztyletu
(Ward) jest bardzo bliska Mrocznym Łowcom. Chyba ktoś się tu kimś inspirował.
Nie powiem jednak, że źle to wyszło. Obie serie
bardzo mi się podobały. Szczególnym plusem jest ciągłość fabuły w kolejnych
tomach. Nie są to pojedyncze historie o dwojgu ludziach, których ktoś tam
ściga. Problematyka serii jest bardziej złożona. Ujawnianie drobnych faktów
jeszcze bardziej rozbudza ciekawość czytelnika. Kiedy już czegoś się dowiaduje
nowa informacja wyskakuje jak Filip z konopii, żeby zbić czytelnika z tropu i całkowicie
zmienić jego wcześniejsze wnioski. Nie da się przewidzieć dalszej akcji.
Rzecz na minus, której nie mogę pominąć. Kto
projektował okładkę? Wygląda jak kolejna część sagi Kusziela. Absolutnie nie
pasuje do treści książki. W dodatku jest brzydka. Myślę, że wydawnictwa, w których
ofercie romanse są zaledwie ułamkiem, powinny się jeszcze wiele nauczyć jak je
wydawać.
Sądzę, że każdy znajdzie w Rozkoszach nocy (angielski tytuł jest dużo lepszy – Fantazy lover i dużo lepiej pasuje do
treści, ale cóż robić? Taka jest polityka wydawnictw w Polsce) coś dla siebie.
Gorące sceny, poświęcenie dla ukochanego, dynamiczna akcja, niebezpieczne
pościgi, krwawe starcia. Wszystko okraszone mnóstwem tajemnicy i niebezpieczeństwa.
No i oczywiście wszędobylska miłość. W końcu to romans.
Intrygujący tytuł :D Myślę, że mogłaby mi się podobać ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już tę powieść i bardzo mi się podobała. Taka miła, odprężająca lektura. :)
OdpowiedzUsuń