piątek, 16 grudnia 2011

Śnieżyca Sharon Sala





Tytuł: Śnieżyca
Autor: S. Sala
Wydawnictwo: Mira-Harlequin
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 384



   Każdy wzdrygnąłby się, gdyby przeczytał słowa: „Będziesz cierpiała za grzech”. W końcu któż z nas nie zgrzeszył choć raz? A nie jest to list od organizacji katolickiej. Mnie serce stanęłoby ze strachu. Nic więc dziwnego, że Caitlin – bohaterka książki - się przeraziła. A podobnych listów dostała już dwadzieścia.
   Caitlin Bennet jest pisarką thrillerów. Trzeba dodać, że świetnych. I jak każda osoba publiczna ma też wrogów. Ten konkretny dręczy ją nienawistnymi anonimami. W końcu jednak wysyłanie anonimów mu nie wystarcza. Caitlin zostaje pchnięta na przejściu dla pieszych wprost pod koła ciężarówki. Dreszcz mnie przeszedł, gdy czytałam fragment o zobaczeniu swojego odbicia w zderzaku.
Kobieta ląduje w szpitalu. Jej najlepszy przyjaciel i zarazem wydawca postanawia zapewnić jej ochronę. Nie ufa jednak nikomu poza swojemu przyrodniemu bratu – Connorowi „Macowi” McKee (ci Szkoci mają coś w sobie). Jest jednak jeden problem. Najbliżsi sercu Aarona nie przepadają za sobą. Na szczęście Mac słysząc o ciężkim stanie Caitlin postanawia zrezygnować z długo obiecywanego sobie urlopu i przylatuje, by się nią zająć.
   Kobieta nie jest szczęśliwa, że go widzi. Ale okazuje się, że obecność Maca jest niezbędna. Gdyby nie czuwał przy jej łóżku, już pierwszej nocy w szpitalu psychopata dokończyłby swoją robotę. Dlatego też Mac nie poddaje się i wprowadza się na jakiś czas do apartamentu Caitlin. Nic tak nie zbliża do siebie ludzi, jak próba morderstwa i konieczność wspólnego zamieszkania.
   W międzyczasie w mieście popełniane są brutalne morderstwa. Ktoś gwałci kobiety, podrzyna im gardła i, żeby jeszcze było mało, tnie ich twarze na kształt litery x. Czytelnik sporo dowiaduje się o sposobie działania mordercy, gdyż co kilka rozdziałów można przeczytać o zdarzeniach z jego punktu widzenia. Jest to zabieg, za którym nie przepadam, jednak w Śnieżycy wypadł nad wyraz dobrze. Czytelnik ma wgląd w pokręconą i jednocześnie dziwnie uporządkowaną psychikę mordercy. Właściwie wszyscy psychopaci, których długo lub w ogóle nie udało się złapać, byli niesłychanie logiczni i cierpliwi. Buddy’emu cierpliwość powoli się kończy. Nie straszy już tylko samej Caitlin, ale również podkłada bombę pod wydawnictwo, które wydaje jej książki. Aaron zostaje ranny, a wspólny niepokój o niego zbliża do siebie Caitlin i Maca.
   W końcu również i policja zainteresowała się prześladowaniem kobiety. Dwóch funkcjonariuszy odwiedza ją w apartamencie. Przystojny mundurowy – Neil – podrywa nawet naszą bohaterkę, co doprowadza do szału Connora. W końcu nasi bohaterowie muszą udać się na posterunek, by uzupełnić zeznania. Tam natykają się na pokój, w którym inni policjanci próbują rozwiązać sprawę grasującego po mieście seryjnego mordercy. Na tablicy wiszą zdjęcia zamordowanych kobiet. Kobiet, które są łudząco podobne do Caitlin. Kiedy funkcjonariusze mają już punkt zaczepienia rozpoczyna się poszukiwanie sprawcy. Jednak, gdy wreszcie jego tożsamość zostaje odkryta okazuje się, że Caitlin jest już w jego rękach.
   Pierwsza lektura tej książki przyniosła mi mnóstwo przyjemności. Oczywiście nie chodzi tu o czytanie o brutalnych morderstwach, ale o zagadkę, której nie da się samodzielnie rozwiązać, dopóki narrator nam czegoś nie zdradzi. Do samego końca nie wiadomo kto w rzeczywistości był mordercą. Jego tożsamość była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nigdy bym się tego nie spodziewała.
   W Śnieżycy mamy również miłość. Cóż mogę powiedzieć? Sytuacje, w których bohaterowie na początku się nie znoszą, to moje ulubione rozpoczęcia romansów. W fabule nie braknie wtedy ciętych wypowiedzi i złośliwych ripost, a miłość, która się rodzi jest poprzedzona intensywnymi zalotami. Temperamenty bohaterów ścierają się ze sobą krzesząc iskry.
   Nie wspominając już o samej postaci Maca. Nic nie poradzę, że mam wyjątkowo bujną wyobraźnię. Zaś plastyczne opisy jego wyglądu pomagają mi wyobrazić go sobie jeszcze lepiej. Właściciel firmy ochroniarskiej, muskularny, wysoki. W dodatku inteligentny i opiekuńczy. Ma nawet poczucie humoru. Po prostu ideał. Na szczęście dla książki ma też wady. Jest wyjątkowo porywczy i arogancki w negatywny sposób. Jednak nawet tacy faceci dają się złapać. A kobieta pokroju Caitlin fantastycznie sobie z nim poradzi. Jest przecież samodzielną, niezależną i silną kobietą. Momentami nieco irytującą (chodzi mi o reakcje czytelnika), ale da się ją lubić.
   Był jeden fragment, który wydał mi się wciśnięty na siłę. Kiedy to Caitlin czeka w poczekalni na wiadomość o stanie zdrowia Aarona i widzi małą dziewczynkę, która ze złością koloruje obrazek czarną kredką. Caitlin pomaga jej w kolorowaniu nieustępliwie żądając innych kolorów. Potem dowiaduje się, że mała była świadkiem brutalnej napaści na swoją matkę, która umiera w szpitalu. Jest to bardzo wzruszająca scena, jednak autorka opisała ją w taki sposób, że wydała mi się zbędna w całej fabule. Jakby Sala chciała na siłę zrobić z Caitlin kobietę oddaną innym ludziom, współczującą, a w dodatku doskonale nadającą się na matkę. Chyba trochę jednak przesadziła.
   Poza tym drobnym zgrzytem, cała książka jest warta przeczytania. Nie jest to może kryminał na miarę Christi, ale nie stracicie przy nim czasu. W dodatku historia miłosna nie stanowi w tym wypadku osi centralnej, ale jest miłym dodatkiem scalającym fabułę.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...