poniedziałek, 14 listopada 2011

Mr Perfect Linda Howard





Tytuł: Mr Perfect
Autor: L. Howard
Wydawnictwo: Libros
Rok wydania: 2001
Ilość stron: 285



   Romanse kreują obraz idealnego partnera. Musi być wysoki, dobrze zbudowany, najlepiej bogaty, zaradny i oczywiście WIERNY! W każdej książce znajdzie się jeszcze kilka innych cech, które uidealniają ideał. Linda Howard postanowiła wykorzystać kobiecą skłonność do marzeń i napisała książkę, w której bohaterki układają listę idealnego mężczyzny – właśnie Mr Perfecta. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że rzeczona lista bardzo zdenerwowała pewnego mężczyznę. Tak bardzo, że zaczął mordować jej autorki.
   Akcja rozpoczyna się od retrospekcji. Poznajemy Corina i mamusię Corina. Chłopak zabił chomika, ale matka stanowczo broni go przed oskarżeniem. Jednak gdy tylko wychodzą z terenu szkoły daje mu w twarz. „Mój syn musi być idealny” – tak kończy się prolog. Mamy punkt zaczepienia. Chociaż czytelnik jeszcze o tym nie wie.
   Rozpoczyna się właściwa akcja. Poznajemy Jaine Bright, która jest, mówiąc delikatnie, wkurzona. Sąsiad z piekła rodem obudził ją o trzeciej nad ranem przyjeżdżając samochodem z zepsutym tłumikiem, trzaskając trzykrotnie drzwiami i zostawiając zapalone światło na ganku. Przez co nasza bohaterka zaspała do pracy. Śpiesząc się do biura potrąciła kubeł na śmieci, oczywiście nie swój. Tym razem wkurzył się sąsiad. Niestety nie zrobiło to wrażenia na poirytowanej Jaine. Zwymyślała go za hałasowanie w środku nocy i o mało go nie uderzyła. I dobrze, bo okazuje się, że Sam jest gliną. Musiałby ją aresztować.
   Jaine odreagowuje swój wybuch na lunchu z przyjaciółkami. I to właśnie wtedy powstaje słynna lista cech Pana Idealnego. Oto ona:
1. Wierny
2. Miły
3. Można na nim polegać
4. Stała praca
5. Poczucie humoru
6. Pieniądze (ale nie za wielkie, żeby nie mógł mieć mnóstwa kochanek J )
7. Musi się nam podobać
8. Świetny w łóżku
9. 25-centymetrowy…
10. Zdolny do bara-bara przez co najmniej 30 minut.
Kto chce takiego? Spokojnie! Nie pchać się! Każda sobie znajdzie ;)
   Początkowy żart na pocieszenie stał się, na nieszczęście czterech przyjaciółek, sławny. To właśnie ta lista wywołała zamieszanie w całym kraju. Mężczyźni się obrażają, kobiety są zachwycone. Rodzeństwo Jaine oskarża ją o umyślne ośmieszenie rodziny (tak naprawdę chodzi o to, że ich rodzice zostawili kota i zabytkowy samochód pod opieką Jaine, a nie Davida i Shelley). W dodatku nękają ją telefony, w których ktoś pyta: „Która to?” (Gazety opublikowały nie tylko listę, ale całą rozmowę, którą dziewczyny prowadziły. Nie drukowały jednak ich nazwisk, a oznaczyły wypowiedzi literami A, B, C i D).
   W międzyczasie Jaine ratuje pewną kobietę przed napaścią pijaka, sama jednak jest nieźle poturbowana. Na ratunek przychodzi nie kto inny, a nasz Sam. Ich cięte dialogi potrafią poprawić humor. Otrzymujemy też miły bonus w postaci opisu „znacznie więcej Sama niż kiedykolwiek”. Jaine myjąc naczynia w kuchni widzi przez okno jego kuchnię, w której on pojawia się kompletnie nagi (niestety tylko raz). Oczywiście zadzwoniła do niego i poprosiła o zaciągnięcie zasłon, ale… no cóż. Kiedy nie można opuścić wzroku i zgiąć szyi wcale tak szybko nie wykręci się numeru. Gdybym miała takie widoki z kuchennego okna myłabym naczynia 24/7.
   Poza podchodami roznamiętnionych sąsiadów mamy do czynienia z wątkiem kryminalnym. Niestety psychopata dopadł jedną z przyjaciółek. Wszystkie są załamane brutalnym morderstwem. Trzeba jak najszybciej odnaleźć zabójcę. Zajmuje się tym niezawodny Sam. W sumie idzie mu to w miarę gładko. Howard nie przekombinowała tej zagadki. Ale też nie ułatwiła nic czytelnikowi. Kto zabił dowiadujemy się równo z bohaterami. Coś takiego bardzo lubię.
   Kiedyś już pisałam, że najlepszą rzeczą jest zamieszczony w książkach humor. Tutaj zrealizował się w ciętych wypowiedziach Sama i Jaine. W ich przypadku odpowiednie jest przysłowie: Kto się czubi, ten się lubi. Dogryzają sobie, ale czują, że coś ich do siebie ciągnie. Ich pierwszy pocałunek wywołał wypieki na mojej twarzy. Żar ich namiętności o mało nie podpalił książki. Chyba Jaine znalazła swojego Mr Perfecta (Sam nie ma niczego tylko dla ozdoby – nawiązanie do punktu 9 listy). Howard świetnie opisała rozwój ich znajomości. W sumie cały rozwój sprowadza się do opanowywania napięcia, które rozładuje się dopiero w łóżku. Uczucie spada na nich jak grom z jasnego nieba. Jemu nie przeszkadza, że ona jest jędzą, a jej, że on zrzędzi. Dobrali się jak w korcu maku. Ale mi się zebrało na przysłowia J
   Najbardziej zadowoleni z książki będą miłośnicy ciętego dowcipu, złośliwych ripost i nieowijających w bawełnę erotyków. Ilekroć przypominam sobie o Mr Perfekcie zawsze robi mi się gorąco. Jednak, jak możemy wywnioskować z fabuły, marzenie o ideale nie zawsze ma dobre skutki. Ale kogo obchodzą skutki?! Ideałów nie ma, a marzenia są takie przyjemne.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

2 komentarze:

  1. Obawiam się, że jak na razie będę musiała sobie odpuścić :)

    A Zafón jest na prawdę wart przeczytania ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. To raczej nie jest książka dla mnie, więc póki co odpuszczę ją sobie. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...