Tytuł: Mr Perfect
Autor: L. Howard
Wydawnictwo: Libros
Rok wydania: 2001
Ilość stron: 285
Romanse
kreują obraz idealnego partnera. Musi być wysoki, dobrze zbudowany,
najlepiej bogaty, zaradny i oczywiście WIERNY! W każdej książce znajdzie się
jeszcze kilka innych cech, które uidealniają ideał. Linda Howard postanowiła
wykorzystać kobiecą skłonność do marzeń i napisała książkę, w której bohaterki
układają listę idealnego mężczyzny – właśnie Mr Perfecta. Nie byłoby w tym nic
strasznego, gdyby nie to, że rzeczona lista bardzo zdenerwowała pewnego
mężczyznę. Tak bardzo, że zaczął mordować jej autorki.
Akcja rozpoczyna się od retrospekcji. Poznajemy
Corina i mamusię Corina. Chłopak zabił chomika, ale matka stanowczo broni go
przed oskarżeniem. Jednak gdy tylko wychodzą z terenu szkoły daje mu w twarz.
„Mój syn musi być idealny” – tak kończy się prolog. Mamy punkt zaczepienia.
Chociaż czytelnik jeszcze o tym nie wie.
Rozpoczyna się właściwa akcja. Poznajemy Jaine
Bright, która jest, mówiąc delikatnie, wkurzona. Sąsiad z piekła rodem obudził
ją o trzeciej nad ranem przyjeżdżając samochodem z zepsutym tłumikiem,
trzaskając trzykrotnie drzwiami i zostawiając zapalone światło na ganku. Przez
co nasza bohaterka zaspała do pracy. Śpiesząc się do biura potrąciła kubeł na
śmieci, oczywiście nie swój. Tym razem wkurzył się sąsiad. Niestety nie zrobiło
to wrażenia na poirytowanej Jaine. Zwymyślała go za hałasowanie w środku nocy i
o mało go nie uderzyła. I dobrze, bo okazuje się, że Sam jest gliną. Musiałby
ją aresztować.
Jaine odreagowuje swój wybuch na lunchu z
przyjaciółkami. I to właśnie wtedy powstaje słynna lista cech Pana Idealnego.
Oto ona:
1. Wierny
2. Miły
3. Można na nim polegać
4. Stała praca
5. Poczucie humoru
6. Pieniądze (ale nie za wielkie, żeby nie mógł
mieć mnóstwa kochanek J )
7. Musi się nam podobać
8. Świetny w łóżku
9. 25-centymetrowy…
10. Zdolny do bara-bara przez co najmniej 30
minut.
Kto chce takiego? Spokojnie! Nie pchać się! Każda
sobie znajdzie ;)
Początkowy żart na pocieszenie stał się, na
nieszczęście czterech przyjaciółek, sławny. To właśnie ta lista wywołała
zamieszanie w całym kraju. Mężczyźni się obrażają, kobiety są zachwycone.
Rodzeństwo Jaine oskarża ją o umyślne ośmieszenie rodziny (tak naprawdę chodzi
o to, że ich rodzice zostawili kota i zabytkowy samochód pod opieką Jaine, a
nie Davida i Shelley). W dodatku nękają ją telefony, w których ktoś pyta:
„Która to?” (Gazety opublikowały nie tylko listę, ale całą rozmowę, którą
dziewczyny prowadziły. Nie drukowały jednak ich nazwisk, a oznaczyły wypowiedzi
literami A, B, C i D).
W międzyczasie Jaine ratuje pewną kobietę przed
napaścią pijaka, sama jednak jest nieźle poturbowana. Na ratunek przychodzi nie
kto inny, a nasz Sam. Ich cięte dialogi potrafią poprawić humor. Otrzymujemy
też miły bonus w postaci opisu „znacznie więcej Sama niż kiedykolwiek”. Jaine
myjąc naczynia w kuchni widzi przez okno jego kuchnię, w której on pojawia się
kompletnie nagi (niestety tylko raz). Oczywiście zadzwoniła do niego i
poprosiła o zaciągnięcie zasłon, ale… no cóż. Kiedy nie można opuścić wzroku i
zgiąć szyi wcale tak szybko nie wykręci się numeru. Gdybym miała takie widoki z
kuchennego okna myłabym naczynia 24/7.
Poza podchodami roznamiętnionych sąsiadów mamy do
czynienia z wątkiem kryminalnym. Niestety psychopata dopadł jedną z
przyjaciółek. Wszystkie są załamane brutalnym morderstwem. Trzeba jak
najszybciej odnaleźć zabójcę. Zajmuje się tym niezawodny Sam. W sumie idzie mu
to w miarę gładko. Howard nie przekombinowała tej zagadki. Ale też nie ułatwiła
nic czytelnikowi. Kto zabił dowiadujemy się równo z bohaterami. Coś takiego
bardzo lubię.
Kiedyś już pisałam, że najlepszą rzeczą jest
zamieszczony w książkach humor. Tutaj zrealizował się w ciętych wypowiedziach
Sama i Jaine. W ich przypadku odpowiednie jest przysłowie: Kto się czubi, ten
się lubi. Dogryzają sobie, ale czują, że coś ich do siebie ciągnie. Ich
pierwszy pocałunek wywołał wypieki na mojej twarzy. Żar ich namiętności o mało
nie podpalił książki. Chyba Jaine znalazła swojego Mr Perfecta (Sam nie ma
niczego tylko dla ozdoby – nawiązanie do punktu 9 listy). Howard świetnie
opisała rozwój ich znajomości. W sumie cały rozwój sprowadza się do
opanowywania napięcia, które rozładuje się dopiero w łóżku. Uczucie spada na
nich jak grom z jasnego nieba. Jemu nie przeszkadza, że ona jest jędzą, a jej,
że on zrzędzi. Dobrali się jak w korcu maku. Ale mi się zebrało na przysłowia J
Najbardziej zadowoleni z książki będą miłośnicy
ciętego dowcipu, złośliwych ripost i nieowijających w bawełnę erotyków. Ilekroć
przypominam sobie o Mr Perfekcie
zawsze robi mi się gorąco. Jednak, jak możemy wywnioskować z fabuły, marzenie o
ideale nie zawsze ma dobre skutki. Ale kogo obchodzą skutki?! Ideałów nie ma, a
marzenia są takie przyjemne.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Obawiam się, że jak na razie będę musiała sobie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńA Zafón jest na prawdę wart przeczytania ;]
To raczej nie jest książka dla mnie, więc póki co odpuszczę ją sobie. :)
OdpowiedzUsuń