Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historyczny. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 grudnia 2011

Angielka Julie Garwood




Tytuł: Angielka
Autor: J. Garwood
Wydawnictwo: Da Capo
Rok wydania: 1995
Ilość stron: 446



   Nie potrzeba daty w prawym górnym rogu, żeby domyślić się okresu, w którym dzieje się akcja. Biskup Hallwick przedstawia hierarchię istot w niebie i na ziemi. Mamy archanioła Gabriela, potem pozostałych aniołów, apostołów, proroków, cudotwórców i pozostałych świętych. Na ziemi najmilsi Bogu są mężczyźni, z papieżem na czele. Dalej mamy kardynałów, władców państw, mężczyzn żonatych, a za nimi bezżennych. Ci ostatni mają taką samą pozycję jak kupcy i urzędnicy, ale wyższą niż chłopi. A dalej mamy zwierzęta, poczynając od najbardziej wiernego człowiekowi psa, a kończąc na tępych wołach. I to już cała hierarchia. Ach, nie. Pozostały jeszcze kobiety. Czy już się domyślacie co to za epoka? Tak. Średniowiecze. A konkretnie rok 1200. Zaś wyłożeniem hierarchii Boga lub Kościoła (wg biskupa to jedno i to samo) rozpoczyna się powieść Julie Garwood.
   Bohaterkę książki poznajemy sześć lat później. Lady Johanna dowiaduje się, że jej mąż nie żyje. Kobieta jest w szoku. Na początku nie chciała w to wierzyć. Ksiądz, który przyniósł jej tę wiadomość uznał, że lepiej zostawić ją samą. Johanna zakryła twarz rękoma i zaczęła szeptać modlitwę do Boga: „Dzięki Ci”. Chyba jej małżonek nie był zbyt kochający.
   Dalsza akcja rozgrywa się kolejny rok później. Johanna przybywa w Szkockie góry, by poznać mężczyznę, którego ma poślubić. Nowy mąż ma zapewnić jej bezpieczeństwo. Przy okazji nie będzie już musiała płacić podatku od wdowieństwa królowi Janowi. Za to Szkot w ramach posagu wreszcie odzyska ziemię należącą do jego klanu, którą zagarnął król.
   Ich pierwsze spotkanie nie jest do końca obiecujące. MacBain jest młody, duży, silny i przystojny. Wszystkie te cechy Johanna uważa za niedopuszczalne u przyszłego małżonka. Jednak w końcu udaje mu się ją przekonać by go poślubiła. Wystarczyło zdanie: „Ja nie gryzę”.
   Po pełnej przeszkód ceremonii ślubnej, wreszcie zostali połączeni świętym węzłem małżeńskim. Teraz trzeba tylko wzajemnie się dostosować. A nie jest to łatwe. Johanna, z racji doświadczeń z poprzedniego związku, jest nieufna i strachliwa. Gabriel nie jest znany z cierpliwości, ale coś w tej kobiecie go ujęło. Pragnie opiekować się nią i ją chronić.
   Oprócz „docierania się” małżonków, Johanna musi być przygotowana na niecodzienną sytuację w klanie. Otóż składa się on z dwóch połączonych klanów. Każdy z nich chce zachować swoją odrębność. Tak więc różnią się strojem, zwyczajami i zakresem obowiązków. Nic nie chcą robić wspólnie. A Johanna musi męczyć się ze zmianą tartanu na taki z kolorystyką drugiego klanu co drugi dzień. Ileż w tym zamieszania. A robi się jeszcze ciekawiej, kiedy Johanna myli dni i nosi jeden tartan dwa razy pod rząd. Nikt nie jest w stanie zaradzić jej „roztargnieniu”. I nikt też nie zwróci jej uwagi przez wzgląd na jej wrażliwość.
   Jednak lady MacBain nie jest taka słaba za jaką ją mają. Potrzebowała tylko czasu, by poczuć się bezpieczną i rozkwitnąć. Już nie boi się krzyczeć na męża, gdy ten zachowuje się prostacko (w końcu przyjeżdża jej matka i wszystko musi być idealne). Twardą ręką zaczyna rządzić w zamku. Pokonuje też watahę wilków, gdy te napadają na nią podczas przejażdżki.
   Jedyne co budzi jej obawę to sam król Jan. Władca wie, że Johanna zna jakąś prawdę o nim, a wyjawiając ją może podrzucić brakujący argument dla buntujących się baronów. Jan czuje się zagrożony. To dlatego zgodził się na jej małżeństwo. Im dalej kobieta będzie od Anglii, tym lepiej dla niego. Jednak możni przeciwni królowi ciągle jej szukają. Mimo, że Gabriel nie zna powodów niechęci żony do króla, dzielnie chroni ją przed natrętami.  
   Myślałby kto, że historia chyli się ku końcowi. Johanna wreszcie pokazała swoją siłę. Zaprowadziła porządek ostatecznie łącząc oba klany. Swoją odwagą zasłużyła na szacunek swoich poddanych oraz na stanowisko żony lairda. A także stała się mistrzynią w ówczesny odpowiednik golfa. Co najważniejsze wreszcie odnalazła spełnienie w miłości. Czy coś mogłoby to zepsuć…? Zmartwychwstanie byłego męża. W jaki sposób MacBainowie rozwiązali ten problem możecie przeczytać w książce.
   W Angielce nie znajdziecie wyłącznie opisów codziennego życia klanu. Choć jest to ciekawe dla czytelnika, który wcześniej nie miał okazji zapoznać się z historią Szkocji i wyglądem tego regionu. Przygotujcie się na sporą porcję zabawnych dialogów i sytuacji. Sprzeczki naszych zakochanych, „pomyłki” Johanny przy noszeniu tartanu oraz sposoby zdobywania pożywienia przez klan. To tylko kilka z wielu ciekawych zdarzeń, które rozbawią was do łez. Oprócz tego każda z postaci dostarczy wam jakiś innych wrażeń. Autorka świetnie ich zróżnicowała i na szczęście nie skupiła się wyłącznie na głównej parze. Najbardziej jednak podobało mi się to, że w powieści wyeksponowano Johannę i jej dążenie do odzyskania siebie. Pokrzepiające było czytanie o tym, że wreszcie poczuła się bezpieczna i może zachowywać się swobodnie, zgodnie z własnym charakterem.
    Wiemy, że średniowiecze to nie tylko brak higieny, ciemnota umysłowa i skrajna religijność. Był to okres rozwoju sztuk i literatury. Duży nacisk kładziono na dworskie obyczaje, w tym na szeroko pojętą rycerskość. Romanse historyczne nie są bardzo wiarygodnym źródłem historycznym, ale o podstawach informują. Czytelnik może się przekonać jak żyli ludzie tamtego okresu. Oczywiście w tego typu literaturze jest to mocno wyidealizowane. Od tego jednak są romanse. Skądś przecież wziął się stereotyp rycerza w lśniącej zbroi na rączym rumaku, który wspina się po złotej linie do najwyższej komnaty w najwyższej wierzy. Tu rycerzem jest arogancki Szkot, który zawsze musi postawić na swoim. Gabriel to fantastyczney mężczyzna. Wysportowany, odważny, opiekuńczy i przystojny. Z pozoru wydaje się szorstki i niedostępny, ale wiadomo, że wewnątrz bije wrażliwe serce. Każda kobieta chciałaby do niego dotrzeć i je poruszyć. A która może się oprzeć, gdy tak wspaniały kąsek jest jeszcze uroczo opakowany w górę mięśni i ledwie przykrywający to kilt?
   Wśród romansów historycznych możecie wybierać właściwie (choć są wyjątki) tylko z dwóch okresów: regencja i średniowiecze. Sama nie wiem, który wolę bardziej. I w jednym i w drugim znajdują się interesujące elementy. Chociaż w każdym główny bohater jest zamkniętym w sobie arogantem, który traci głowę dla tej jednej jedynej. Tak więc czytajcie o szlachetnych rycerzach i arystokratycznych dżentelmenach. Może jakiś wyskoczy z książki i pojawi się w rzeczywistości. Raczej wątpię, że tacy mężczyźni istnieją naprawdę.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Narzeczona Diabła Stephenie Laurens

 

Tytuł: Narzeczona Diabła
Autor: S. Laurens
Wydawnictwo: bis
Seria: Klub Cynsterów
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 572



   Pora cofnąć się trochę w czasie i poznać Anglię w okresie regencji (tu 1818 rok). Honoria jest guwernantką. Ale nie taką zwykłą. Zajmuje się wyłącznie pannami, którym został tylko rok do debiutu w towarzystwie. Przygotowuje je tak, żeby nie przyniosły wstydu rodzinie, czyli wyszły dobrze za mąż. Jeszcze nigdy nie zawiodła.
   To zlecenie miało być takie jak każde. A nawet łatwiejsze, gdyż jej podopieczna jest już prawie zaręczona z samym księciem. Tylko nikt nie chce jej powiedzieć jak ten książę się nazywa. Nie zapytała lady Claypole, ponieważ przy pracodawcach nie chciała wyjść na źle poinformowaną. Uznała, że przecież szybko się tego dowie dyskretnie rozmawiając z mieszkańcami miasteczka. Niestety. Wszyscy doskonale wiedzą kto jest księciem, więc w rozmowie nie mówią o nim po nazwisku.
   Zirytowana brakiem postępów Honoria wyjeżdża z domu pastora. Postanowiła skrócić sobie drogę ścieżką przez las. Niespodziewanie na środku drogi znajduje nieprzytomnego mężczyznę. Ktoś go postrzelił. Dziewczyna nie wpada w panikę, co bardzo jej się chwali. Próbuje zatamować krwawienie, ale krwotok jest za silny. Na szczęście tą samą ścieżką nadjechał konno bardzo przystojny dżentelmen. Ponieważ zbliżała się burza, a ranny młodzieniec ledwo dyszał postanowili przenieść go do leżącej w pobliżu chaty gajowego. Ofiarą okazał się kuzyn przybyłego dżentelmena. A kula trafiła go w arterię serca. Nic nie dało się zrobić. Zaś Honoria i dżentelmen musieli spędzić tę noc w chacie obok zwłok młodego człowieka.
   Nad ranem znalazła ich ekipa poszukiwawcza (nieobecnośc Honorii zmartwiła jej pracodawców). I jak to w tamtym okresie bywało, od razu uznano dziewczynę za skompromitowaną. I tu wkroczył nieznany dżentelmen. A właściwie Sylvester Sebastian Cynster, szósty książę St. Ives, ale przyjaciele i rodzina nazywają go po prostu Diabeł Cynster. Diabeł zachował się honorowo i oznajmił Honorii, że się z nią ożeni. W sumie zdecydował o tym jeszcze przed tym, nim ją skompromitował. Przykład miłości od pierwszego wejrzenia.
   Uparta Honoria nie chce jednak dać się przywiązać i ograniczać jakiemuś tam księciu. Chce podróżować po Afryce. Połowę książki stanowią zatem sceny poszukiwania zabójcy Tolly’ego i przekonywanie Honorii do małżeństwa. Niektóre są gorące.
   A następna część opisuje ich małżeńskie pożycie i poszukiwanie zabójcy, który w międzyczasie stał się też zamachowcem na życie księcia i jego żony. Autorka zapewniła czytelnikowi przednią rozrywkę. Z jednej strony historia miłości dwóch uparciuchów, z drugiej dobry kryminał. A najlepsze jest to, że ten tom to tylko pierwszy z trzynastu opowiadających historię rodu Cynsterów. A właściwie mężczyzn, którzy należą do szlachetnego Klubu Cynsterów.
   Wszystkich męskich członków tej rodziny można nazwać bez przesady apodyktycznymi i aroganckimi. A Diabeł jest z nich najgorszy. Nic dziwnego, że tak mi się te książki podobają. Odezwał się mój instynkt pierwotny. Czasami chciałabym, żeby facet złapał mnie za włosy i pociągnął do jaskini. A Diabeł nie musi w tym celu nawet używać siły. Jest mistrzem manipulacji. Ale kocha swoją żonę. Nawet jeśli jej tego nie powiedział.
   Przy okazji podczas wgłębiania się w zakamarki śledztwa poznajemy lepiej obyczaje tamtego okresu. Ubiór, życie codzienne i etykietę. Czasami wpadnie i kawałeczek historii kraju. Chyba nie ma przyjemniejszej formy poznawania historycznych szczegółów. W sumie jest jeden. Cofnąć się w czasie i zobaczyć wszystko na własne oczy. Chociaż Laurens opisuje rzeczywistość w taki sposób, jakby uczestniczyło się w życiu jej powieściowych bohaterów.
   Arogancja Cynsterów jest też powodem wielu prześmiesznych sytuacji opisanych w książce. Szczególnie, kiedy niewzruszona Honoria przyłapała ich na zakładaniu się, kiedy zostało poczęte małe książątko. Biedacy musieli całą wygraną przeznaczyć na nowy dach plebani i jeszcze być obecni na jego poświęceniu. Już chyba nigdy nie odważą się otwarcie jej przeciwstawić. Na szczęście wszyscy są jeszcze kawalerami i nikt inny nie może nimi rządzić. Do czasu…
   Naprawdę dobrze czyta się to ogromne tomiszcze. Nie sądziłam, że tak długo rozwijana miłosna historia może być ciekawa, ale na szczęście się myliłam. Widać można pisać o rozkwitającym uczuciu bardzo dużo nie uciekając się do utartych frazesów i używając coraz to nowych epitetów. Przy Cynsterach nie można się nudzić.

środa, 28 września 2011

Duma i uprzedzenie Jane Austen

 
Tytuł: Duma i uprzedzenie
Autor: J. Austen
Wydawnictwo: Świat Książki/ Hachette
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 312


  Mimo, że jestem miłośniczką romansów, przyjaciółki długo musiały mnie przekonywać do przeczytania tej książki. A i tak sięgnęłam po nią, dopiero kiedy obejrzałam serial Lost In Austen. XVIII-wieczna powieść, co w niej może być romantycznego? – myślałam. – Pewnie mnóstwo wzdychania i przydługie opisy przyrody, do tego pełno koligacji towarzyskich. I oczywiście ten styl ówczesnych powieści. Zawładnęły mną stereotypy. Nie mogłam się bardziej mylić.
   Już pierwsze zdania Dumy i uprzedzenia powala dowcipem, a dalej jest jeszcze lepiej. Główną bohaterką jest panna Elizabeth Bennet, druga z pięciu córek państwa Bennetów. Uwielbia spacery i czytanie książek. I dlatego też jest najinteligentniejsza ze wszystkich dzieci państwa Bennetów. Dowiadujemy się, że do pobliskiego dworku wprowadził się młody kawaler, oczywiście bogaty (5 tys. rocznie!). Panny spotykają go na najbliższym przyjęciu. Panicz jest oczarowany najstarszą panną Bennet – Jane, która – tak się składa – jest też najpiękniejsza. Pan Bingley przyprowadził ze sobą swojego najlepszego przyjaciela, pana Durcy’ego. Dumnego i aroganckiego bogacza (10 tys. rocznie!). I od tego momentu rozpoczynają się przepełnione humorem, ciętymi ripostami i romantyzmem przygody panien Bennet.
   Wydawałoby się, że opis XVIII-wiecznego romansu może być nudny. W końcu co oni mogą tam robić? Bale, herbatki, spacery, bale, książki. Żadnego pikantnego seksu, żadnych pocałunków. A mimo to, książka wciąga i rozsiewa wokół siebie taką atmosferę romantyzmu, że nawet największy cynik zacząłby wzdychać.
Jak widać nie potrzeba plastycznych opisów cielesności, żeby dać odczuć czytelnikowi namiętność i pasję, jaką czują do siebie główni bohaterowie.
   Co do humoru. Przecudowne są dialogi pani Bennet i jej męża, który uważa ją po prostu za głupią i świadomie ją podpuszcza. Świetne są też rozmowy Elizabeth z Darcym. Oboje są wykształceni, dlatego ich dialogi ociekają bystrością i trafnymi uwagami okraszonymi drobnymi złośliwościami. Fantastycznie się to czyta.
    Oczywiście powieść nie składa się wyłącznie z relacji miłosnych. Opisuje też inne sytuacje, które jednak krążą wokół zagadnienia romansu, np. ucieczki, niechciane zaloty, odrzucone oświadczyny. Pojawia się też postać o złym charakterze, która trochę zamąci w spokojnej egzystencji osób mieszkających w Longbourn.
Jeśli są tu miłośnicy romansu i zdarzyła się taka osoba, która jeszcze nie czytała tej powieści, to serdecznie polecam, a nawet stanowczo nakłaniam. Bo to wstyd nie zapoznać się z najbardziej romantycznym romansem i podstawą tego gatunku. Mam wrażenie, że nie istnieje autor, który dorównałby Jane Austen w przypadku tej powieści (jej pozostałe utwory już nie są takie świetne). Mamy tu do czynienia z prekursorką opowieści o miłości. Bo sprawić, że czytelnik czuje buchającą od bohaterów namiętność, gdy nie ma o tym napisanego nawet słowa, nie jest łatwo.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...