Tytuł: Pani Bovary
Autor: G. Flaubert
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 272
Te paskudne studia zmusiły mnie do przeczytania tej książki. Postanowiłam, że przynajmniej niech będzie z tego jakiś pożytek. Żeby nie było, że nie czytam ambitnej literatury. Czytam. Kiedy muszę. I teraz dowiecie się dlaczego nie czytam z własnej woli.
Pani Bovary
należy do tzw. literatury pięknej. Opowiada historię chłopki o wysokich
aspiracjach, której udało się wyjść za lekarza. Emma jest pełna romantycznych
ideałów, które roztrzaskują się w zderzeniu z rzeczywistością. Naczytała się za
dużo romansów, ot co! (Chyba zacznę się ograniczać J) Niestety małżeństwo
nie spełnia oczekiwań kobiety. W sumie to Emma nie miała wiele wpływu na wybór
małżonka. W końcu akcja dzieje się w XIX wieku we Francji. Tej wiejskiej
Francji. Panna Rouault nie znała dobrze Karola Bovary, kiedy za niego
wychodziła. W swojej naiwnej główce utworzyła sobie jego idealny obraz.
Niestety życie chciało inaczej i okazało się, że państwo Bovary nie pasują do
siebie. Ona pragnie romantyzmu, ciągłego zabiegania o jej uczucia, przyjęć.
Chce po prostu korzystać z życia. A jemu wystarczy dobry obiad, kapcie na
nogach i patrzenie na wyszywającą żonę. Biedactwa się nie dobrały. I o ile
Karol, jest szczęśliwy w tej rutynie, o tyle Emma czuje się nieszczęśliwa.
Najpierw zajmuje się kupowaniem (nic nie poprawia tak humoru jak zakupy), ale
nie pomaga. Potem zachodzi w ciążę i myśli, że może syn da jej jakiś cel w
życiu. Rodzi się córka, Berta. Emma już całkiem pochłonięta myślami o
samospełnieniu, znajduje sobie kochanka. Karol, nigdy nie był bystry,
praktycznie do końca się nie zorientował, że Emma przyprawia mu rogi. I tak
toczą się strony, a jest ich 300. Przynajmniej w moim wydaniu. Ona poszukuje
własnego szczęścia kosztem szczęścia męża, kochanków, córki i innych ludzi.
Flaubert jest uważany za bardzo dobrego pisarza. Pani Bovary to arcydzieło. Ale do mnie nie trafia
literatura, w której bohaterowie użalają się nad sobą. Bo do tego właściwie
sprowadza się zachowanie Emmy. Nie znoszę, jak ktoś wyolbrzymia swoje problemy
i w dodatku nic nie robi żeby je rozwiązać. Na co ona czekała? Aż Bóg zrzuci
jej z nieba szczęście?! Nie ma tak cudownie. Do szczęścia trzeba dążyć samemu i
to nie kosztem innych. Właściwie Emma szukała szczęścia. Niestety wybrała
egoistyczną drogę. Interpretując tę powieść właściwie można rozważać zachowanie
pani Bovary z punktu widzenia moralności. Pomińmy sprawę scen erotycznych (tu
dodałabym cudzysłów, ale w XIX wieku opis jazdy karetą z mężczyzną i kobietą w
środku uznano za niemoralny, więc sobie daruję). Narrator-Flaubert ani jednym
słowem nie potępia zachowania Emmy. Jednak moja moralność podpowiada mi, że
była ona zmanierowana i samolubna.
Dyskutowałyśmy o tej książce z przyjaciółkami. I
doszłyśmy do wniosku, że dlatego mnie się ona nie podoba, bo mam inny
charakter. Nie lubię użalać się nad sobą, nie przejmuję się wieloma problemami
i jestem twarda (śmieją się, że po mnie wszystko spływa jak po kaczce J
). A Emma była wrażliwa i naiwna. Zaś Karol po prostu głupi (nie wiem jakim
cudem zdał egzamin na lekarza). Ciężko jest mi powiedzieć coś dobrego o tej
powieści. Głowna bohaterka cały czas mnie wkurzała. Miałam ochotę wejść w te
strony i strzelić jej w pysk. Szczególnie kiedy obwiniała w myślach męża, że to
jego wina, że ona go zdradza. Nie myślała też o własnym dziecku. Spokojnie
zadłużała rodzinę. Nigdy nie potrafiła stawić czoła problemom. Była egoistką i
tchórzem, a ja takich ludzi po prostu nie trawię. Zawsze staram się zrozumieć
postawę bohatera. Wczuć się w niego. Ale w tym przypadku nie byłam w stanie. Ja
i Emma mamy skrajnie odmienne podejście do życia. I dlatego nie polecam tej
książki osobom, które mają podobny charakter do mojego.
Pani Bovary
to powieść obyczajowa, ukazująca powtarzalność ról społecznych, mierność i
marność codzienności. Mamy do czynienia, jak to określiła Kazimiera Szczuka, z
nudą buduaru. Powieść jest dobra. Znakomicie oddaje realia XIX-wiecznej
Francji. Jednak melancholia i wieczny żal do świata bohaterki zbyt mnie
zniechęcają.
Skoro w końcu przeczytałam Panią Bovary mogę ją z pełnym spokojem sumienia skrytykować. Oczywiście
wiele problemów bardzo spłyciłam. Powieść ma pewną głębię. Jednak ja nie byłam
w stanie, nie miałam nawet ochoty jej szukać. Wiem na pewno, że z własnej woli
nie sięgnę już po utwory Flauberta, ani też książki o podobnej tematyce. Są za
bardzo przygnębiające. A życie jest piękne, chociaż jest do dupy, i trzeba się
nim cieszyć w pełni. A w każdej sytuacji można znaleźć coś pozytywnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz