Autor: M. Cabot
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 271
Nie ma lepszych historii miłosnych, niż te
opowiadające o dwojgu ludziach, którzy się nie cierpią. Louise Calabrese
(niestety rodzice nie pomyśleli o rymach) właśnie dowiedziała się, że jej były
(na którego nota bene zmarnowała 10 lat swojej młodości) właśnie ożenił się ze
swoją filmową partnerką, Gretą (Jesus Christ!). A nie byłoby tego romansu,
gdyby Lou nie napisała oscarowego scenariusza „Hindenburga”, który miał być
prezentem dla Bruna alias Barry’ego. Teraz żałuje, że napisała ten kawałek.
Nawet otrzymanie Oscara nie zrekompensowało jej złamanego serca. Ale życie
toczy się dalej, a ona musi lecieć na plan kolejnego filmu, którego scenariusza
jest autorką – „Gliniarza Zabójcy 4” (Nie wiem jak autorka wpadła na te tytuły,
ale są one tak absurdalne, że aż powalająco śmieszne. W kilku słowach oddała
banalność Hollywood). Główną rolę gra Jack Townsend, bożyszcze amerykańskich
kobiet. Fakt, że ma zgrabny tyłek i umie grać jakoś nie wpłynął na opinię, jaką
ma o nim Lou. A ma nie najlepszą. W sumie Jack też za nią nie przepada. Niestety
oboje lecą tym samym helikopterem. A potem robi się jeszcze gorzej, gdyż pilot
ma zamiar ich zabić. Myślicie, że gorzej być nie może? Nic bardziej mylnego.
Helikopter rozbija się, a Jack i Lou lądują sami, zimą w samym środku Alaski.
Milusio, nie?
Cóż, może być jeszcze gorzej. Nie tylko pilot
został wynajęty, by ich zabić. Chwilę po katastrofie dopada ich grupa ludzi na
skuterach. Ale bynajmniej nie proponują im pomocy. Od razu zaczynają strzelać. Para
nie ma wyjścia. Muszą zacząć współpracować, by przeżyć.
Nie przesadzę, gdy napiszę, że powieść jest
fantastyczna. Główni bohaterowie nie powielają żadnego znanego schematu. Każdy
obdarzony jest indywidualnymi cechami, a autorka nie pozbawiła ich też wad. Do
tego przecudowne dialogi składające się głównie z uroczych przekomarzanek. Nie zabrakło
też rękoczynów i gorących uścisków. Myślałby kto, że klimat Alaski ostudzi
zapędy Lou i Jacka, ale tak się nie stało. Widać zagrożenie śmiercią podkręca
temperaturę. Ludzie chwytają się zachowań najbardziej pierwotnych. A nie ma nic
bardziej pierwotnego i celebrującego życie, niż seks.
Książka ta jest zabawnym kryminałem, który
częściowo wybija się ze standardowego schematu. Mamy oczywiście tajemnicę i
śledztwo, ale nie kręci się ono wokół morderstwa, choć mamy do czynienia z
próbą jego popełnienia. W dodatku bohaterowie właściwie nie mieli nigdy do
czynienia z prawdziwym śledztwem. To ludzie filmu. Jedyne morderstwa jakie
widzieli, to te na szklanym ekranie. A tu wpadają w sam środek burzy i muszą szybko
nauczyć się sobie radzić. Cabot nieźle to wymyśliła. W sumie jest to świetna
pisarka, więc nie ma co się dziwić.
Poszła na
całość to historia ucieczki przed zabójcami, opowieść o radzeniu sobie z
byłym facetem i nowym facetem oraz parodia Hollywood. Wszystko poprzetykane
wartką akcją, gorącym seksem i zjadliwymi żartami. Nie ma to jak docinający
sobie bohaterowie. Atmosfera od razu robi się ciekawsza. Rudowłosa Lou, która
ma czterech starszych braci i ojca w policji, czy mega przystojniak Jack,
bogaty, pewny siebie aktor grający Pete’a Logana, tytułowego Gliniarza Zabójcę.
Na kogo stawiacie?
PS. Pominę sprawę niepasującej do treści okładki. Wina wydawcy.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Uwielbiam książki Meg Cabot. Dotychczas przeczytałam ich 38 ;]
OdpowiedzUsuńZa też też w najbliższym czasie planuję się zabrać :)
hm... jakoś nigdy nie wpadły mi w ręce ksiązki Meggin Cabot, nie wiem czemu ale kojarzy mi się Ona z Meg Cabot ale to pewnie dwie całkiem inne osoby :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam romanse przeplatane z przygodą i kryminałem, a ona własnie takie pisze. Przeczytałam chyba z dziesięć jej książek i wciąż mam apatyt na jej produkcje!
OdpowiedzUsuńksiazkowyromans.pl